niedziela, 2 czerwca 2019

#47

odrywam wszystkie czerwone nitki
którymi splątało mnie życie
bo być może nie powinny
być połączone z tobą

ani nie mieć tego koloru przywiązania
może ktoś je tylko zafarbował
kolorem moich snów

poszłam za tobą za daleko w las
nie mogę znaleźć drogi powrotnej
nie widzę drzew porośniętych mchem
ciągnę za sznurek

lecz nikt nie ciągnie go z drugiej strony
krzyczę w ciemną noc
a mój głos odbija się od chmur

zobacz co dla ciebie przyniosłam
cały słój ciem
czy widziałeś ich kiedyś aż tyle
jestem pewna że nie

wyhodowałam je na własnym sercu
żywiły się nim
i teraz są wszystkim co mam

muszę puścić je wolno
żeby doleciały do ciebie
wiem że znają drogę
i zastaną zamknięte okno

więc może lepiej będzie pozwolić im umrzeć
w tym ciasnym słoiku po dżemie z czereśni
wcześniej trzymałam w nim bzy

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

#46

W zdradliwych nocnych godzinach

Chowam słowa pod poduszkę

Która nie pasuje do mojej głowy

Więc i słowa spod niej wychodzą


Odtrącam sen gdy przychodzi

Zatopiona w twoich oczach

Odgrywam kolejne scenariusze

Przerażona że się spełnią


Zmęczenie zamyka powieki

Wycisza myśli kradnie słowa

Znów budzę się w przerażeniu

I nie pamiętam czy to już tylko sen


Szukam w głowie melodii

Której jeszcze nie stworzono

Sięgam po to co znane

I udaje że śpię


W półśnie myślę o ćmach i Harrym Potterze

Śmieje się do siebie bo nie widzisz związku

A ja widzę swoje ciało ubrudzone symbolami

Mimo że istnieją tylko w mojej głowie


Odrzucam sen poraz kolejny

Zatapiam się w cudzych historiach

Szukam rzeczy nieistotnych

Zamiast szukać siebie


Przyduszam słowa kolejną poduszką

Ale musiałabym przycisnąć ją do ust

Może taka śmierć nie byłaby zła

Z jednym słowem zwisającym jak ślina


W końcu i tak odbija się po moim ciele

Od umysłu do serca zastyga w żołądku

Wychodzi łzami więc niech śliną wyjdzie

I tak usłyszą je tylko ściany


To nie ust należy pilnować

To dłonie są niebezpieczne

Palce stukające na przemian w ekran i czoło

W rytm uderzeń serca


To już prosta droga do ciebie

I nie tak daleka jak twierdzi mapa

Choć na siłę ją wydłużam

Zwlekam z wyciąganiem słów


Przecież pragnę być na odległość oddechu

Na szerokość jednego włosa

By dzieliły nas tylko własne atomy

Przy skórze pod skórą pod sercem


Bo w sercu się zagubię

I wtedy ty będziesz się martwił

A ja będę słuchać ptasiej pieśni

Po co 


Pod sercem może być równie dobrze

Nie gorzej na pewno

Gdzieś obok nie w centrum

Wsłuchując się w bicie


Ciesząc się z tego hałasu

Który nie daje żyć ale oznacza twoje życie

Nawet jeśli swojego się nie słyszy

I się o nim zapomina


poniedziałek, 20 czerwca 2016

#45 (03.04.16)

na początku było słowo
ze słowa powstał chaos
nad którym panuje Geniusz

wiemy dobrze że słowa nic nie znaczą
więc wyrusz ze mną w podróż
poczuj się wolny
i zapomnij o słowach
o wszystkim co powiedziałam
co napisałam
zapomnij o pierwszym słowie
które zaczęło wszystko
i nie myśl o ostatnim
które wszystko zakończy

wyrusz w podróż i zapomnij o wszystkim
karm dobrego wilka
aż sam poczujesz się syty
i chodź
nie poczujesz już głodu

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Sen

Przyśniło mi się:
Umrę w wieku 38 lat, mówisz.
(Wiem, wiek się nie zgadza.
Przecież wiem.
To tylko sen.)
Ujmuję w dłonie twoją twarz,
na ustach składam pocałunek.
Płaczę.
Mówisz, nie żegnaj się ze mną.
Nie żegnam, mówię, witam.
Płaczesz.
To dobrze, mówisz.
Patrzę ci w oczy.
Ani nam się witać, ani żegnać, mówię.
Rozumiesz doskonale.
Przyśniło mi się?

niedziela, 29 listopada 2015

przezimować

Pierwszy raz z paroma słowami wyjaśnienia. Kilka wierszy, które w chaosie tworzą dziwną całość (a ta pewnie będzie jeszcze się powiększać). Kilka wierszy niedosłownych i dosłownych bardzo. Całość, która zaczyna się od pojedynczych wersów w zupełnie niepowiązanych wierszach i dochodzi do oczywistego punktu kulminacyjnego, który w tym momencie jest też końcem, chociaż już znam ciąg dalszy.


1.
zagubiona w mieście 
obijam się o obce uliczki
i przypadkowe twarze
kłaniam się z uśmiechem ludziom w oknach
szukam gwiazd w światłach samolotu
szukam ciebie w deszczu i burzy
skaczę z balkonu sto razy dziennie
zabijam się papierosowym dymem
i choć żadna ze mnie julia
i choć wiem że nie przyjdziesz
czekam
stoję
szukam cię wzrokiem
zapragnęłam tego banału
grania pod balkonem
może czekać przyjdzie na kogoś innego
i będę prosić o kilka dźwięków
jak ciebie prosić nie umiałam


2.
czerniałam listopadem
owdowiało samotne serce
leżę na zgliszczach zieleni
wdychając zapach śmierci
otępiała bez opamiętania
przechodzę kolejny kilometr żałobnej wędrówki
z każdą sekundą zbliżam się do ciebie
ze świadomością że nie czekasz
liczę litery spisane z uwagą

oczerniała listopadem chodzę boso
po rozgrzanym asfalcie twojego miasta
chowam twarz za piegami
w środku lata widzę tylko czerń
(i być może już nie chodzi o ciebie)


3.
przemknęły nam ciepłe noce
przemknęły spacery po rozgrzanych ulicach

w tych ostatnich dniach sierpnia
w twoich ostatnich dniach tutaj

zalewa jesienią wiatr i deszcz
zalewa nasze włosy i serca


4.
mogłam być twoją ewą
twoim pierwszym grzechem
zamiast tego
ty stałeś się moim
pierwszym bólem w tym mieście


5.
nie będę twoją ewą czerwonym kapturkiem
nawet julią nie będę
chociaż mam balkon
na dobre wspomnienia też nie zasłużyłam

a mogłam być tym wszystkim
i czymś więcej
mogłam być najlepszą sobą
ale poznałeś mnie najgorszą
i już nie wrócisz


6.
stałeś pod moimi drzwiami
(nie)czekając na mnie
stałam na balkonie
(nie)wyglądając ciebie
mijaliśmy się na ulicach
(nie)zauważeni
żegnaliśmy się raz po raz
(nie)wzruszeni


7.
kocham
beż żadnego ale
                    pomimo
                    dlatego że
kocham
po prostu

środa, 11 listopada 2015

#44 (05.08.15)

po dziewięciu miesiącach
rodzę żałobne dziecko
tysiące innych spływa z moich oczu
kolejne przewracają się w brzuchu

gubię i odnajduję cię na nowo
szamana ukrytego w gwiazdach

nurkuję w katakumbach

żar przyklejony do mojego ciała

znów przeklinam los
bo nie chcę tego dziecka

środa, 29 lipca 2015

Słońce i Księżyc (23.04.15)

kiedy umarłeś spadło najjaśniejsze ze słońc
zapadła się moja galaktyka
wchłonięta przez czarną dziurę nicości
jaka po to tobie została
ciemna jak twoje oczy
w które nie mogłam spojrzeć

skostniałe dłonie pachną melodią zimy

klepsydra odmierzy 6 miesięcy
i zapłonie nowe ognisko
rozpalone w noc moich narodzin
i ja urodzę się na nowo
przecierając oczy ze zdziwienia

księżyc ukołysze mnie do snu
bo ogrzewa może lepiej niż słońce
o ile wiesz jak to ciepło znaleźć
a jego światło przebije się przez ciemność
czarnych dziur w moich oczach