W zdradliwych nocnych godzinach
Chowam słowa pod poduszkę
Która nie pasuje do mojej głowy
Więc i słowa spod niej wychodzą
Odtrącam sen gdy przychodzi
Zatopiona w twoich oczach
Odgrywam kolejne scenariusze
Przerażona że się spełnią
Zmęczenie zamyka powieki
Wycisza myśli kradnie słowa
Znów budzę się w przerażeniu
I nie pamiętam czy to już tylko sen
Szukam w głowie melodii
Której jeszcze nie stworzono
Sięgam po to co znane
I udaje że śpię
W półśnie myślę o ćmach i Harrym Potterze
Śmieje się do siebie bo nie widzisz związku
A ja widzę swoje ciało ubrudzone symbolami
Mimo że istnieją tylko w mojej głowie
Odrzucam sen poraz kolejny
Zatapiam się w cudzych historiach
Szukam rzeczy nieistotnych
Zamiast szukać siebie
Przyduszam słowa kolejną poduszką
Ale musiałabym przycisnąć ją do ust
Może taka śmierć nie byłaby zła
Z jednym słowem zwisającym jak ślina
W końcu i tak odbija się po moim ciele
Od umysłu do serca zastyga w żołądku
Wychodzi łzami więc niech śliną wyjdzie
I tak usłyszą je tylko ściany
To nie ust należy pilnować
To dłonie są niebezpieczne
Palce stukające na przemian w ekran i czoło
W rytm uderzeń serca
To już prosta droga do ciebie
I nie tak daleka jak twierdzi mapa
Choć na siłę ją wydłużam
Zwlekam z wyciąganiem słów
Przecież pragnę być na odległość oddechu
Na szerokość jednego włosa
By dzieliły nas tylko własne atomy
Przy skórze pod skórą pod sercem
Bo w sercu się zagubię
I wtedy ty będziesz się martwił
A ja będę słuchać ptasiej pieśni
Po co
Pod sercem może być równie dobrze
Nie gorzej na pewno
Gdzieś obok nie w centrum
Wsłuchując się w bicie
Ciesząc się z tego hałasu
Który nie daje żyć ale oznacza twoje życie
Nawet jeśli swojego się nie słyszy
I się o nim zapomina